Uwielbiam maj. Za to, że dni coraz dłuższe, że auto zmieniam na rower, że wracając z pracy o 21.30 jest jeszcze względnie ciepło, że kwitnie bez i konwalie, że są już moje ulubione truskawki. I tak oto pełni radości i nadziei, że to będzie naprawdę dobry maj, zajechaliśmy rowerem nad zalew Dziećkowicki, a tam już tylko pełen chill: piwo w plenerze, patrzenie w niebo, wodę i ogień. Po raz
pierwszy w tym roku jem kiełbasę z ogniska. Ah, jest cudnie!







Brak komentarzy:
Prześlij komentarz