poniedziałek, 26 września 2016

"a ja czekam i czekam..." czyli come back

Cześć i czołem! Połowa z Was pewnie myślała, że albo umarłam, albo zostałam odcięta od Internetów. Nic z tych rzeczy. Żyję, mam się całkiem nieźle i czekam. Czekam na moje Córki, które w ciągu najbliższych tygodni pojawią się na świecie.

To miała być ciąża idealna, zaplanowana i wyczekana. Po części taka była. Nie przewidzieliśmy tylko opcji 2+2. Pierwsze tygodnie to radość,którą trochę trzeba było hamować, bo postanowiliśmy poczekać kilka tygodni aż najbliżsi usłyszą, że rodzina nam się powiększy. Ja cały czas nie mogłam w to uwierzyć, w to nasze małe szczęście, które okazało się być jednak podwójnym szczęściem.  Zaraz potem przekonuję się, że to musi być prawda, bo jak wytłumaczyć to okropne samopoczucie, nudności, senność. 2 trymestr okazał się być "miesiącem miodowym". Mogłam góry przenosić. Ale tylko fizycznie, bo twórczo
i kreatywnie to czas orki na ugorze. 3 trymestr, a w zasadzie jego druga część, przyniósł totalne zmęczenie materiału i uporczywe odliczanie do dnia kiedy w końcu spotkamy się
w czwórkę ja, On i One. Pomału za to uaktywnia się kreatywna część mojego mózgu :)
 Skoro pojawiły się zmiany w naszym życiu postanowiłam zmienić też bloga. A tak na prawdę to tylko jego adres, bo poprzedni bardzo szufladkował tematykę, a ja chciałabym dzielić się
z Tobą nie tylko moimi przygodami w kuchni, w podróżach i czasem spędzonym z książką. Więc od dziś piszę o prostym i codziennym życiu jako Kropczyńska.
Mam nadzieję, że nowy blog i tematyka przypadnie Ci do gustu, a Ty będziesz trzymać kciuki za nas i nasze Dziewczynki: Milenę i Blankę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz